poniedziałek, 29 grudnia 2014

Bates Motel (sezon pierwszy)

















Znacie "Psychozę" Hitchcocka?  Zapewne o niej słyszeliście, a jeśli również oglądaliście dzisiejszy tekst, o pewnej produkcji telewizyjnej, jest specjalnie dla Was. Rozmaici twórcy nawiązują do motywów z "Psychozy" - w końcu taka dola wielkiego dzieła, że jest odtwarzane wciąż na nowo. W 2013 roku powstał, w postaci serialu, prequel do klasyki Hitchcocka. Przedstawiam Wam "Bates Motel"!

Serial "Bates Motel" jest prequelem do "Psychozy". Oznacza to, że poznajemy historię Normana Batesa sprzed filmu. Po traumatycznym wypadku, który zmienił losy rodziny, nastoletni Norman, wraz ze swoją matką, a zarazem najlepszą przyjaciółką - Normą - przeprowadza się do małego miasteczka. Rodzina Batesów kupiła stary motel, z którego zamierzają się utrzymywać. Jednakże już od pierwszych dni na Batesów spadają kłopoty. Jakie? O tym już Wam nie powiem...

"Psychozę" oglądałam kilka tygodni temu, toteż pamiętałam jeszcze wiele detali z filmu. Kiedy zobaczyłam nazwę serialu, nazwisko Bates zaszumiało mi w głowie i już po chwili skojarzyłam je z produkcją Hitchcocka. Po przeczytaniu opisu produkcji wiedziałam, że muszę - po prostu muszę - obejrzeć ten serial. Nie zastanawiając się długo, kliknęłam "play" i zaczęłam zaznajamiać się z tą produkcją.

Pierwsze wrażenie? WOW. Sceneria taka sama jak w "Psychozie". Ten sam budynek motelowy, ten sam dom. Nawet wystrój pokoi i recepcji się zgadzały! Nazwisko takie samo, wygląd chłopaka mniej-więcej też. To było niesamowite. Od razu poczułam, że "Bates Motel" nie jest jakimś wymysłem oderwanym od rzeczywistości, a prequelem, który stara się jak najwierniej odwzorować i dostosować się do klasycznej wersji. Zdecydowanie sceneria oraz wygląd Normana Batesa, który jest młodszą wersją Normana z  "Psychozy", to zalety, które są światełkami  w tunelu niekończących się nastoletnich dramatów i irracjonalnego zachowania bohaterów.

















Wyżej wskazane cechy gwarantują niezapomnianą serialową ucztę i z pewnością wyróżniają "Bates Motel" na tle innych produkcji. Lecz co zgubiło ten serial? Przede wszystkim za duży kontrast. W pewnym momencie doszło do sytuacji, kiedy mamy rodzinę Batesów i całą resztę miasteczka. U Batesów czas się zatrzymał. Samochód rodem z lat 60, niemodne ubrania i dom, który jest lekko rozwalającą się ruderą kontra reszta ludzkości z nowoczesnymi mercedesami i nastolatkami paradującymi po ulicach jak Chihuahua'y z Beverly Hills. Rozumiem, że reżyser chciał wskazać wyobcowanie rodziny i wpływ matki na chłopca, jednakże cała sytuacja została przerysowana i momentami było zbyt sztucznie.

Nie spodobało mi się nadmierne skupienie na życiu szkolnym Normana. Tutaj także mało co trzyma się kupy. First of all, w Normanie zakochuje się najpopularniejsza nastolatka w szkole i jeszcze parę innych dziewczyn. No tak, nie wiem jak Wy, ale ja takiego wyobcowanego nastolatka, syneczka mamusi rodem z lat sześćdziesiątych, brałabym jak Reksio szynkę. W pewnym momencie pojawiło się zbyt dużo wątków pobocznych. O ile jeden z nich był szalenie ciekawy, o tyle cała reszta całkowicie niepotrzebna. Te wątki jedynie uniemożliwiały obserwowanie, jak wielki wpływ Norma wywiera na Normana.

A propos  matki chłopaka. Początkowo była wykreowana doskonale, później zaczęła mnie irytować. Znowu to wszędobylskie przerysowanie. Psychiczność Normy w zestawie z szaleństwem Normana to jednak nie do końca to, czego się spodziewałam. Może portrety psychologiczne postaci są bogate, jednakże w "Bates Motel" zabrakło tej normalności, której każdy serial potrzebuje choć w minimalnym stopniu.

"Bates Motel" zaczął się doskonale. Później było coraz gorzej, w połowie sezonu zrobiło się tragicznie i myślałam, że ta produkcja już nie ma szans wyjść na prostą, ale... kilka ostatnich odcinków na nowo ukazały potencjał tej produkcji, a zakończenie tego sezonu sprawiło,  że kiedyś do Batesów powrócę. I tutaj pojawia się kluczowe pytanie - czy warto w ogóle zaczynać przygodę z tym serialem? Mimo całej jego przeciętności - naprawdę warto. Po pierwsze nawiązania do "Psychozy" i taka sama sceneria robią kolosalne wrażenie. Po drugie obserwowanie nastoletniego Normana ze świadomością, co będzie wyprawiał w przyszłości jest świetnym doświadczeniem. I po trzecie - "Bates Motel" to fajna rozrywka. Mimo wymienionych wad, na całkiem znośnym poziomie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz