wtorek, 4 listopada 2014

"Klątwa Wendigo" Rick Yancey















Kilka miesięcy temu, w chłodną zimową noc, przeczytałam "Badacza potworów". Byłam pod wrażeniem poziomu tej lektury, historia wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Z niecierpliwością wyczekiwałam wydania drugiego tomu serii, czyli "Klątwy Wendigo". W późny haloweenowy wieczór odświeżyłam swoją znajomość z Willem i Doktorem Warthropem. Zapewniam, było to spotkanie niezwykle udane.

Wendigo to mityczny potwór, który jest wypierany ze świadomości wielu monstrumologów, czyli badaczy potworów. Jednakże inni tego typu naukowcy, próbują znaleźć stwora. Wendigo przybiera różne kształty, a jego jedynym pożywieniem jest ludzkie ciało. Paradoksalnie, im większą urządza ucztę, tym bardziej jest potem głodny. Jest szybkim, tajemniczym i niezwykle groźnym stworzeniem. Pewnie się zastanawiasz, drogi Czytelniku, po co Ci charakterystyka Wendigo. Otóż, zaczynamy nową przygodę! Z Willem i jego opiekunem wyruszymy w niezapomnianą podróż w poszukiwaniu mitycznego Wendigo i nie tylko! Skusicie się?

"Otóż bardzo trudno pogodzić się z tym, że świat rządzony jest przez sprawiedliwego i miłosiernego Boga, skoro zwykli śmiertelnicy zdolni są do tak niesłychanych zbrodni (...)."

Było dobrze, choć nie ukrywam, że większe wrażenie wywarł na mnie "Badacz potworów". "Klątwa Wendigo" jest zdecydowanie mniej mroczna mroczna i obleśna - wpływ na ten osąd mógł mieć horror, który obejrzałam przed rozpoczęciem lektury. Nie zmienia to faktu, że kontynuacja jest spokojniejsza i delikatniejsza. O ile w kontekście rozcinania trupów, wyciągania wnętrzności i zabijania potworów, mogę użyć takiego określenia.

Mimo że zabrakło szoku wywołanego gwałtownym przerażeniem, pozytywnie oceniam sposób, w jaki Yancey poprowadził akcję. Co prawda kilka rozdziałów było typowymi zapychaczami, których akurat u tego autora bym się nie spodziewała, lecz całościowo książka prezentuje się całkiem godnie. Jest to wciągające czytadło na kilka wieczorów, które pozwala zapomnieć o rzeczywistości.

Uwielbiam język, jakim posługuje się Rick Yancey. Ta część jest dużo lepsza pod tym względem, aniżeli poprzedniczka. Autor bawi się słowem i wprowadza rozmaite gry słowne.  W książce znajduje się naprawdę sporo opisów, a prawie każdy z nich napisany jest barwnym językiem, co sprawia, że od lektury wręcz nie mogłam się oderwać! W "Klątwie Wendigo" możemy zaobserwować rozmaite rodzaje komizmu, które tak naprawdę przenikają się nawzajem. Komizm słowny, sytuacyjny i postaci objawia się w konfrontacjach Willa z Lilly oraz w niektórych dialogach chłopca z doktorem. Mistrzostwo.

"Klątwa Wendigo" jest taką dziwną mieszanką horroru z komedią w wydaniu młodzieżowym. Przy tej książce naprawdę się pośmiałam, z kolei opisy strasznych scen sprawiły, że tegoroczne Haloween było niezapomniane! Seria Ricka Yancey'a jest dosyć specyficzna i z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą. A ja? Zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy! Rewelacyjny język, wielka wyobraźnia autora i całkiem interesują kreacja bohaterów. Jedno jest pewne - drugiej takiej serii nie znajdziecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz