wtorek, 23 września 2014

PRZEDPREMIEROWO: "Jedwabnik" Robert Galbraith















We współczesnym świecie nie tak łatwo się schować, czy zatopić w tłumie. Zwłaszcza gdy jest się kimś popularnym i powszechnie znanym. Pani Rowling chyba o tym zapomniała i stwierdziła, że na pewno już nikt nie śledzi jej życia i pisarskiej kariery, więc postanowiła przeprowadzić pewien eksperyment, który polegał na pisaniu pod pseudonimem. Oczywiście, została przyłapana. Widzicie, Kochani, czytanie jest wspaniałe, ale uczyć też się trzeba. Bo później, tak jak Rowling, nie będziecie wiedzieć, że świat jest globalną wioską i wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich.

Sprawa Luly Landry okazała się przełomem w detektywistycznej karierze Cormorana Strike'a. Od tej pory żony podejrzewające mężów o romans oraz mężowie podejrzewający żony o zdrady, a także parę innych typów, dobijają się do agencji dniem i nocą. Cormoran i jego asystentka - Robin - mają pełne ręce roboty, a mimo to detektyw decyduje się na pomoc Leonorze. Żona Owena Quine'a martwi się zaginięciem męża. Mimo że, jak powszechnie wiadomo, pisarze są jak koty i chodzą własnymi, i niezbadanymi ścieżkami, mężczyzna nie wraca do domu od kilkunastu dni, a kobiecie i niepełnosprawnej umysłowo córce zaczyna brakować środków do życia. Łatwa sprawa, z każdym kolejnym tropem staje się wyższa rangą na liście detektywistycznych priorytetów Strike'a.

W końcu Owena Quine'a znaleziono. Ciało oblane kwasem solnym, związane linami, trup od dobrych kilkunastu dni. Misja została wykonana. Lecz, o dziwo, na tym zadanie Cormorana się nie kończy. Teraz trzeba znaleźć mordercę. Podejrzanych jest doprawdy wielu, a ich krąg rozszerza się z każdym dniem. Czy nasz detektyw, bez szramy na czole za to z metalową nogą, znajdzie zabójcę?

Lubię książki o książkach, przepadam za tworami, w których występuje motyw papierowych dzieci. Nawet jeżeli nie jestem w stu procentach przekonana do fabuły, kiedy dowiaduję się, że będzie mowa o książkach, przychylniejszym okiem spoglądam na lekturę. Podobnie było z "Jedwabnikiem". Po mocno przeciętnym "Wołaniu kukułki" i całą tą sensacją z pisaniem pod pseudonimem miałam serdecznie dość Rowling i jej "pomysłów". Lecz czy mogłabym ominąć szerokim łukiem powieść, której zagadka zawiera motyw książki? Czy mogłabym ominąć szerokim łukiem kryminał, skoro przyszła jesień, a jesienią zaczytuję się w kryminałach? No kurczę nie mogłam. I tym sposobem, ani się nie obejrzałam, a już zaczytywałam się w "Jedwabniku".

Jest taki bardzo brzydki młodzieżowy zwrot, którego używają, zmęczeni życiem, umartwiający się małą ilością lajków i brakiem paczki papierosów, gimnazjaliści. W tłumaczeniu na piękną polszczyznę brzmi on "źle, ale stabilnie". I to określenie idealnie charakteryzuje "Jedwabnika". Majstersztykiem z pewnością to wątpliwe dzieło nie zostanie, lecz dało się to przeczytać bez większych zgrzytów. Gdyby chcieć zilustrować, za pomocą wykresu, poziom fajności "Jedwabnika" wartość funkcji miałaby stałą i minusową wartość.

Styl Galbraitha, a w sumie to Rowling, kompletnie nie przypadł mi do gustu. Zarówno "Wołanie kukułki" jak i "Jedwabnik" zostały przeze mnie wymęczone. W przypadku tej drugiej, akcja bardzo często nabierała tempa, lecz wydarzenia były opisywane bez polotu, w sposób tuzinkowy i schematyczny. Autorka nie potrafi budować napięcia, mnie przedstawiona treść kompletnie nie zainteresowała, co jest dość przykre, bo to właśnie ona stanowi w kryminałach meritum.

Bohaterowie zostali wykreowani poprawnie - byli odpowiednio tajemniczy. Dzięki nim finał historii rozstrzygał się na ostatnich kilkunastu stronach powieści i bez wątpienia należał do nieprzewidywalnych. Tylko co mi po tym, skoro nawet w najbardziej interesujących chwilach nie potrafiłam "wejść" w lekturę i zaaferować się nią tak mocno, że zapomniałabym o całym bożym świecie?!

"Jedwabnik" to książka z potencjałem - i nie piszę tego tylko dlatego, że jest to utwór autorstwa Rowling i tego wymaga etykieta, żeby oddać szacunek tak sławetnej pisarce. Nie. Ja naprawdę liczyłam na to, że kolejny kryminał z serii o Cormoranie Strike'u zapewni godną i frapującą rozrywkę. Po raz kolejny się przeliczyłam i utwierdziłam w przekonaniu, że Rowling, oprócz serii o Harrym Potterze, nie potrafi stworzyć książki bardzo dobrej, którą pokochałabym całym sercem. I nie o nazwisko tu chodzi, a o styl. To tak a propo pisania pod pseudonimem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz